Prezes Jagiellonii Wojciech Pertkiewicz: Nie mamy finansowego pistoletu przy głowie, żeby robić totalną wyprzedaż piłkarzy

Wojciech Konończuk
Wojciech Konończuk
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wojciech Pertkiewicz, prezes Jagiellonii Białystok opowiada o końcówce sezonu PKO Ekstraklasy, planach i polityce transferowej Żółto-Czerwonych, sytuacji finansowej Dumy Podlasia i wielu innych sprawach, interesujących kibiców Jagi.

23 kwietnia Wojciech Pertkiewicz obchodził imieniny, ale myślami, podobnie jak wszyscy kibice Jagiellonii, wybiega już do 25 maja i ostatniej kolejki PKO Ekstraklasy.

Wojciech Pertkiewicz cieszy się, że Jagiellonia jest klubem mocnym pod względem sportowym, ale i coraz bardziej stabilnym finansowo
Wojciech Pertkiewicz cieszy się, że Jagiellonia jest klubem mocnym pod względem sportowym, ale i coraz bardziej stabilnym finansowo jagiellonia.pl

- Wiadomo, że myślimy długofalowo i jeśli dzisiaj życzenia mają cokolwiek sprawić, to niech 25 maja będzie szczęśliwym dniem dla Białegostoku i całego Podlasia.

Przed objęciem funkcji prezesa Jagiellonii w styczniu 2024 roku mówił Pan w wywiadach, że białostocki zespół już dwukrotnie szturmował tytuł mistrzowski i wierzy w realizację tych marzeń. Czy spodziewał się Pan wtedy, że możliwość tej realizacji nastąpi tak szybko?

WOJCIECH PERTKIEWICZ: Nie, nie wierzyłem. Mówiłem na spotkaniach, że przed Jagiellonią są dosyć trudne reformy jeśli chodzi o strukturę pracowniczą, ale w głównie dotyczące finansów. To, jak w 2022 roku rysowała się przyszłość finansowa na najbliższe lata nie wróżyło, żebyśmy tak szybko wrócili na ścieżkę medalową. Przy współpracy i dużemu zaangażowani rady nadzorczej, akcjonariuszy i wspólnemu planowi, jaki sobie rozrysowaliśmy, udało nam się wyjść z problemów finansowych szybciej niż planowałem. Za tym poszły trafne decyzje, jeśli chodzi o sztab trenerski, letnie transfery, no i tym sezonem cieszymy się do tej pory. Jagiellonię się bardzo dobrze ogląda, za tym idą wyniki sportowe, kibice na trybunach, uśmiech na twarzy, no i cóż więcej chcieć?

Wiadomo, w jakiej sytuacji finansowej Jagiellonia była dwa lata temu. A jak jest dziś? Czy za sukcesem sportowym poszedł też finansowy?

- Zdecydowanie tak. Poprzednie lata obrotowe kończyliśmy ze stratą około dziesięciu milionów. Szóste miejsce w tym roku dawałoby nam sezon, który się bilansuje. Rozliczamy się rok do roku, a nie sezon do sezonu i to może być trochę mylące, ale gdybyśmy to przesunęli, to te rozgrywki skończymy na plusie. To jest dobry sygnał. Oczywiście, nie oznacza to, że mamy jakiś niesamowity komfort funkcjonowania w przyszłym sezonie, bo to jest kolejne wyzwanie i budżet trzeba będzie jakoś poskładać. Wszystko wskazuje bowiem na to, że nie będzie to łatwy budżet, bo będziemy prawdopodobnie grali na trzech frontach. Na pewno jednak łatwiej nam się funkcjonuje, bo dwa lata temu musieliśmy zaciskać pasa i dokonywać pewnych cięć, a teraz być może będzie nas stać na małe inwestycje w obszarach, które musiałem w ostatnim okresie zamrozić. Teraz spróbujemy je odmrażać, co ma na celu rozwój klubu.

Czy w tych obszarach są też transfery do klubu?

- Tutaj nic nie trzeba odmrażać, bo w tych kruchych finansowo latach transfery też były. Oczywiście, nie szastaliśmy pieniędzmi i głównie były to transfery zawodników z kartą na ręku, ale - jak widać - nic złego w tym nie ma. Ci wolni zawodnicy, którzy kończyli swoje przygody z dotychczasowymi klubami, są dzisiaj jakością i wartością dla Jagiellonii. Idziemy w tym kierunku i mamy już listy na pozycje, które chcemy w pierwszej kolejności obsadzać, lub na których liczymy się z pewnymi zmianami. To już mamy wytypowane i w większości są to zawodnicy wolni. Nie chciałbym, żeby sukces sportowy i finansowy spowodował, że zaczniemy szastać pieniędzmi i w przypadku jakiegokolwiek potknięcia wrócili do punktu wyjścia sprzed kilku lat. Na to nie pozwolę.

Transfery to także odejścia piłkarzy z klubu. Jeśli się jest liderem ekstraklasy to wzbudza zainteresowanie. Co Pan przewiduje na najbliższy okres transferowy?

- To zainteresowanie było i trwa. Widzimy to chociażby przez fakt, jacy skauci trafiają na mecze domowe i wyjazdowe Jagiellonii, Jest ich coraz więcej i wiemy, kogo obserwują. To, co się nie zdarzyło zimą, z pewnością wydarzy się latem i za zainteresowaniem najprawdopodobniej pojawią się oferty. Liczymy się z tym, że mogą one dotyczyć Bartka Wdowika, Dominika Marczuka. Rui Nene też wzbudza zainteresowanie, podobnie jak Afimico Pululu. Sławek Abramowicz rozegranych minut ma niewiele, ale broni się swoim wiekiem i talentem. Są też Kuba Lewicki i Mati Skrzypczak. Naszym celem nie jest jednak wyprzedaż. Zabezpieczyliśmy większość składu na przyszły sezon. Nie stać nas na ekstrawagancję i szastanie pieniędzmi, ale finansowo nie jesteśmy też na musiku, czy z pistoletem przy głowie, żeby robić totalną wyprzedaż, by uratować klub.

Prezes Jagiellonii przewiduje, że latem mogą pojawić się oferty m. in. dla Dominika Marczuka
Prezes Jagiellonii przewiduje, że latem mogą pojawić się oferty m. in. dla Dominika Marczuka jagiellonia.pl

Zawodnicy pewnie chętnie zechcą iść do klubu, który - jak Pan mówi - finansowo wychodzi na prostą, a do tego jest bardzo dobry pod względem sportowym. Czy to ułatwia wam negocjacje z piłkarzami?

- Zawodników nie interesuje z reguły sytuacja finansowa klubu, ale czy pensja wpływa na czas. Wystarczy, że zadzwonią do dwóch, trzech piłkarzy Jagiellonii i dowiedzą się, że tutaj poślizgów nie ma i kasa, która jest wpisana w kontrakcie, trafia na konto. Punkt drugi to o co się gra, a trzeci - jak się gra. Okazuje się, że to, jak się gra jest bardzo ważne dla zawodników. My gramy futbol, który jest radością nie tylko dla kibiców, ale i samych piłkarzy. Futbol "na tak" jest atutem i łatwiej wybiera się taki klub niż ten, który stawia zasieki i gra defensywkę.

Na Jagiellonię chodzi coraz więcej kibiców. Na meczu z Cracovią było ich ponad 18 tysięcy, kupić bilet na zamykające sezon spotkanie z Wartą Poznań to marzenie ściętej głowy. Czy mocno ułatwia wam to rozmowy ze sponsorami i partnerami finansowymi?

- Na pewno łatwiej rozmawia się nam nie tylko z pozycji zajmowanego miejsca w tabeli, ale też zainteresowania i pozytywnej aury wokół klubu. To czuć nie tylko na stadionie, ale i w dzień powszedni na ulicy. Jagiellonię czuć nie tylko w Białymstoku, lecz i w mniejszych miejscowościach, kiedy się pojedzie na Podlasie. Partnerów do Jagiellonii w tym sezonie dołączyło kilkunastu, od tych, ze stałymi umowami, po sponsorów meczu, którzy są zadowoleni po epizodzie z nami i już rozmawiamy z nimi o przyszłym sezonie i stałej współpracy. To ważny element, który powoli budować rodzinę jagiellońską nie tylko wśród kibiców na trybunach, ale też wśród biznesu, czyli osób i firm, które chcą się zaangażować nie tylko emocjonalnie, ale i finansowo.

Mówiliśmy o zainteresowaniu piłkarzami. Ale równie dobrze inne kluby mogą chcieć, a nawet chcą, pozyskać trenera Adriana Siemieńca, dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego, czy też Pana. Jest coś na rzeczy?

- To jest wolny rynek. Zainteresowanie może być też naszym grafikiem, główną księgową i dyrektorem finansowym. Trener ma ważny kontrakt z Jagiellonią, podpisany niedawno na długie lata. Ważne umowy mamy i ja, i dyrektor finansowy. Łukasz Masłowski nie ukrywał, że poprzedniego lata było zainteresowanie i prowadzone rozmowy. Rozmawiać można z każdym, a życie pokaże, jakie rozwiązania przyniosą najbliższe miesiące.

Przed wami spotkanie z Pogonią Szczecin. Jagiellonia przez cały sezon skupiała się na każdym kolejnym meczu, nie wybiegając daleko w przyszłość. Teraz to jednak rzeczywiście najważniejszy mecz, bo ostatni z konkurentem do walki o czołowe miejsca. Przy okazji można pozbawić złudzeń nie tylko Pogoń, ale i kilku innych rywali. Czy to dla Pana starcie najważniejsze z ważnych?

- Nie. Gdybyśmy tak to kategoryzowali, to ucieklibyśmy od filozofii, którą założyliśmy sobie wiele miesięcy temu. Ten mecz jest tak samo ważny, jak na przykład z Cracovią, bo można w nim wyrwać taką samą liczbę punktów, czyli trzy. Oczywiście, można zbudować pewną mentalną przewagę nad pozostałą grupą drużyn walczących o medale, ale dla nas to tak samo ważny występ, jak każdy inny. Panuje pełna mobilizacja na ten pierwszy z pięciu pozostałych do końca sezonu finałów. Nie patrzymy na to, że na przykład za tydzień gramy z Mielcem, a za dwa z Koroną. To jest nasz finał i zapraszam na spotkanie z Pogonią wszystkich kibiców, bo na finale warto być.

Na koniec pytanie, czy może Pan obiecać, że w kolejnej kampanii finansowo i kadrowo Jagiellonia nie będzie słabsza niż teraz?

Wojciech Pertkiewicz: Zrobimy wszystko, by Jagiellonia była klubem stabilnym finansowo, z potencjałem rozwojowym
Wojciech Pertkiewicz: Zrobimy wszystko, by Jagiellonia była klubem stabilnym finansowo, z potencjałem rozwojowym jagiellonia.pl

- Obiecać nie mogę, bo nie mam szklanej kuli i nie widzę przyszłości. Jest zbyt wiele zmiennych, żebym położyć rękę i powiedział, że będzie tak a nie inaczej, bo szkoda mi mojej ręki. Mogę natomiast obiecać, że zarówno ja, jak i wszystkie osoby pracujące w klubie zrobimy wszystko, żeby drużyna nie straciła na jakości, a Jagiellonia była klubem stabilnym finansowo, z potencjałem rozwojowym.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał:
Wojciech Konończuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prezes Jagiellonii Wojciech Pertkiewicz: Nie mamy finansowego pistoletu przy głowie, żeby robić totalną wyprzedaż piłkarzy - Kurier Poranny

Wróć na gol24.pl Gol 24